środa, 16 lipca 2014

Rozdział III.

Z perspektywy Fernando:
- Torres, skup się się w końcu, w sobotę zaczyna się sezon, a z tobą się w ogóle nie da pracować ! – krzyczał na mnie zdenerwowany Mourinho po raz kolejny.
Taka sytuacja powtarzała się praktycznie na każdym treningu. Minęły już prawie dwa miesiące, a ja ciągle nie mogłem pogodzić się z odejściem Olalli, a właściwie z tym, że mnie zdradziła. Straciłem za jednym razem dwoje najważniejszych dla mnie ludzi – żonę i najlepszego przyjaciela. Z dziećmi też widywałem się bardzo rzadko, w końcu mieszkały teraz w Madrycie, a ja dalej byłem w Londynie. Z Sergio nie chciałem utrzymywać żadnego kontaktu, wiedziałem, że w przyszłym roku będę musiał spotkać się z nim na Pucharze Konfederacji, a jeszcze wcześniej na meczu towarzyskim. Póki co, nie chciałem przyspieszać tej chwili, dlatego ignorowałem wszelkie telefony od niego.
- Dobrze panowie, na dzisiaj koniec, jutro proszę być punktualnie o 12 na treningu, w sobotę gramy pierwszy mecz z Manchesterem United, szczegóły ustalimy jutro.  Do widzenia. – głos Mourinho wyrwał mnie z zamyślenia. Kochałem piłkę, ale w tamtym momencie ucieszyłem się z zakończenia treningu, gdyż kolejny raz skupiłem się na rozmyślaniu o majowym wydarzeniu.
- Hej, przyjdziesz może dzisiaj do mnie na PlayStation ? Organizuję taki męski wieczór – zaczepił mnie pod szatnią mój przyjaciel z drużyny David Luiz. Po odejściu Juana Mata bardziej go polubiłem i w końcu zaprzyjaźniliśmy się.
- Sorry David, nie dzisiaj, nie jestem w nastroju.
- Ciągle myślisz o tej zdradzie ? Chłopie , nie ta, to następna, tyle jest pięknych kobiet na tym świecie, widocznie Olalla nie była „tą jedyną” przeznaczoną dla ciebie – stwierdził jak zwykle optymistycznie podchodzący do życia David.
- Dzięki za pocieszenie – odpowiedziałem z kwaśną miną. – Z kobietami nie chcę mieć już póki co, nic do czynienia, wolę być sam.
- Jak tak sobie chcesz, jeszcze zmienisz zdanie, zobaczysz. To ja lecę, do zobaczenia – pożegnał się ze mną mój klubowy kolega.
Po prysznicu i przebraniu się z dresu treningowego w normalne ciuchy zabrałem swoją torbę i ruszyłem z powrotem do domu. Szedłem jak zwykle zamyślony, zapomniałem o całym świecie. Nagle kogoś potrąciłem i sam znalazłem się na ziemi. Usłyszałem głos dziewczyny i jakieś polskie przekleństwa, które czasem słyszałem podczas Euro 2012, więc domyśliłem się, że potrąciłem Polkę. Na ziemię spadł jej telefon, więc najpierw skupiła się na nim, na szczęście chyba wszystko było z nim w porządku. Dopiero potem podniosła głowę. Szybko wstałem i podszedłem do niej. Kiedy spojrzałem w jej piękne niebieskie oczy, moje serce zabiło mocniej. Nigdy się tak nie czułem, nawet przy Olalli.
- Przepraszam cię bardzo, zamyśliłem się nie zauważyłem cię, chodź pomogę ci wstać, nic ci się nie stało ?  – powiedziałem po angielsku z wyciągniętą dłonią. Dziewczyna zaczerwieniła się, chyba zrobiło się jej głupio z powodu użytych słów i najprawdopodobniej wiedziała, z kim ma do czynienia.
- Nie, nic, to ja cię przepraszam, jakbym wiedziała, kto mnie potrącił, w życiu nie użyłabym takich słów – powiedziała już po angielsku, chwyciła moją dłoń i wstała z ziemi.
- Wiesz, kim jestem ?
- Chyba wszyscy wiedzą, a już szczególnie kibice Chelsea, do których ja się zaliczam. Przepraszam, że pytam, ale czy mógłbyś dać mi swój autograf ? – dziewczyna zarumieniła się, najwidoczniej lubiła mnie jako piłkarza.
- Pewnie, nie ma sprawy, to dla mnie sama przyjemność. Masz może coś do pisania ?
- Proszę – podała mi zeszyt i długopis, które wcześniej wyciągnęła z torby.
- Nie zapytałem wcześniej, jak masz na imię ?
- Izabela, w skrócie Iza, tak możesz zapisać.
- Gotowe, proszę bardzo.
- Dziękuję, nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy – powiedziała uśmiechnięta. Domyślałem się, w końcu ja też miałem kiedyś swoich idoli i dla mnie ich autograf też byłby bardzo ważny.
- Skoro ja spełniłem twoją prośbę dotyczącą autografu, to teraz ja chciałbym cię o coś poprosić. W rewanżu za upadek zapraszam cię na kawę, zgodzisz się ?
- Hmm, dobrze – odpowiedziała Iza po chwili namysłu. Nie dziwiłem się, że się zamyśliła, w końcu raczej nie codziennie zaprasza cię na kawę ktoś dopiero poznany, chociaż w tym przypadku użyłbym raczej określenia „ktoś znany, ale dopiero zobaczony na żywo”.
W kawiarni spędziliśmy około 2 godzin. Iza była inna niż reszta dziewczyn, z którymi do tej pory miałem przyjemność gdzieś wyjść. Rozmawiając z nią czułem się tak, jakbym znał ją od zawsze. Gadaliśmy praktycznie o wszystkim. Dowiedziałem się, że pochodzi z Polski, a do Londynu przyjechała, by odwiedzić swoją siostrę cioteczną i przy okazji zjawić się na meczu jej ukochanego klubu, czyli Chelsea. Zaimponowało mi to, że interesowała się piłką, co jak co, ale takich dziewczyn jest mało, chociaż mogłoby wydawać się inaczej. Miała również podobny gust muzyczny, obydwoje uwielbialiśmy „mocniejszą muzykę”. Nagle Iza spojrzała na telefon.
- Cholera, miałam wyjść tylko na spacer, Paulina pewnie myśli, że umarłam lub ktoś mnie porwał, muszę już wracać do domu.
- Odprowadzę cię, podaj mi tylko adres Pauliny, znam Londyn bardzo dobrze, a ty zapewne nie będziesz wiedziała, jak tam trafić – powiedziałem. Iza zgodziła się. Zapłaciłem za nasze kawy i ruszyliśmy do wyjścia.
- Nie obraź się, ale twoja żona nie jest zazdrosna, że po treningu nie wracasz prosto do domu, tylko włóczysz się po mieście ze swoją fanką ? – zapytała Iza podczas drogi powrotnej.
- Wiesz… Ja już nie jestem z Olallą.
- Ojej, przepraszam, nie wiedziałam.
- W porządku, w końcu muszę się pogodzić z jej odejściem, zdradziła mnie z moim najlepszym przyjacielem Sergio Ramosem i wyjechała z nim do Madrytu.
- Musi ci być ciężko, prawda ? W końcu tyle lat byliście razem.
- Pomimo że minęły już prawie 2 miesiące od jej odejścia nie było godziny, żebym o niej nie myślał. Wróć: nie było aż do teraz. Tak dobrze mi się z tobą rozmawiało, że całkiem o niej zapomniałem.
- Miło mi to słyszeć, szczerze to nie sądziłam, że jesteś taki normalny, jesteś jednym z najlepszych piłkarzy na świecie, a zachowujesz się jak zwyczajny człowiek. Chociaż zawsze wydawałeś mi się bardzo skromnym człowiekiem i nie wyglądałeś na „piłkarza celebrytę”
- Fajnie, że spełniłem twoje oczekiwania, rzeczywiście, nigdy nie zależało mi na rozgłosie i na imprezach, ważniejsza była zawsze dla mnie moja rodzina. O, to już tutaj.
W końcu znaleźliśmy się pod właściwym adresem.
- Dzięki za mile spędzony czas, szczerze to do tej pory nie mogę uwierzyć, że w ogóle cię poznałam, nigdy nie przypuszczałam, że to może mieć miejsce.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Tak w ogóle to zobaczymy się jeszcze ?
- Zapewne w sobotę na meczu – Iza uśmiechnęła się.
- Nie chodzi mi o mecz.
- Domyśliłam się, nie wiem, może się zobaczymy, a może nie – odpowiedziała z tajemniczą miną.
Czułem, że Iza  chciałaby się ze mną spotkać, ale w tym momencie po prostu mnie podpuszczała, może bała się zaproponować kolejne spotkanie, cóż, znała mnie raptem od kilku godzin.
- Teraz już naprawdę muszę lecieć, do zobaczenia na meczu.
- Do zobaczenia, może nawet wcześniej – powiedziałem z uśmiechem. Iza go odwzajemniła i weszła do domu.
Wcześniej tego dnia pomyślałem, że nie chcę mieć już przez dłuższy czas z kobietami nic do czynienia. W tej chwili nie byłem już tego taki pewien. Przypomniały mi się słowa Davida, że jeszcze zmienię zdanie, czyżby był jakimś cholernym jasnowidzem ? Pomyślałem sobie: „Torres, masz 29 lat, a ta dziewczyna wygląda na jakieś 18, co ty sobie w ogóle wyobrażasz, zachowujesz się jak jakiś nastolatek, a po drugie ona nawet nie mieszka w Londynie”. Głupi mózg, jak zawsze miał rację. W tym momencie jednak nie chciałem słuchać rozumu, miałem nadzieję, że Iza do mnie zadzwoni, gdyż w jej zeszycie pod autografem zostawiłem swój numer telefonu, cóż, zapomniałem wziąć jej numeru.  W towarzystwie tej dziewczyny zapomniałem o całym świecie, a co dopiero o wzięciu do niej numeru. Teraz wszystko pozostawało w rękach Polki.

*

Pierwszy rozdział, z którego jestem zadowolona w 100%, liczę na to, że dalej to już tylko lepiej będzie mi się pisać. Wreszcie po nudnym początku coś zaczyna się dziać :) Pozdrawiam i zapraszam do czytania i komentowania. 

8 komentarzy:

  1. Jezu wiesz ze kocham tego bloga <3
    Jezu taki kochay Nando <3
    To czy zadzwoni to chyba tylko retortczne pytanie jejku <3 kocham kocham kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że to będzie Nando!
    'że jesteś taki normalny' <--- rozwaliło mnie to :D
    I na pewno zadzwoni.. kto normalny nie zadzwoniłby do Torresa gdyby miał jego numer?! Nie ogarniam :o
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale fajnie, że się w końcu poznali :)
    Wiadomo, że Iza zadzwoni XD a jeśli nie, to Fer wie, gdzie mieszka przecież :D
    Czekam na kolejny rozdział :* /tymbark97

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że się w końcu poznali :)
    Wiadomo, że Iza zadzwoni XD A jeśli nie, to Fer wie, gdzie mieszka przecież :D
    Super rozdział, bardzo przyjemnie mi się go czytało, czekam na kolejny :* /tymbark97

    OdpowiedzUsuń
  5. Naj. Rozdział dotychczas według mnie ♥ . Musi zadzwonić do Nanda <3
    Czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  6. jaki krótki :(
    ale bardzo fajny, w końcu się spotkali :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki xD ?
      Kobieto, najdłuższy, jaki napisałam do tej pory :D

      Usuń
  7. ajejejejeje jaki Nando <333
    to pewne że ona zadzwoni, nie ma innej możliwości :D
    czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń