Z perspektywy Fernando:
- Torres, skup się się w końcu, w sobotę zaczyna się sezon,
a z tobą się w ogóle nie da pracować ! – krzyczał na mnie zdenerwowany Mourinho
po raz kolejny.
Taka sytuacja powtarzała się praktycznie na każdym treningu.
Minęły już prawie dwa miesiące, a ja ciągle nie mogłem pogodzić się z odejściem
Olalli, a właściwie z tym, że mnie zdradziła. Straciłem za jednym razem dwoje
najważniejszych dla mnie ludzi – żonę i najlepszego przyjaciela. Z dziećmi też
widywałem się bardzo rzadko, w końcu mieszkały teraz w Madrycie, a ja dalej
byłem w Londynie. Z Sergio nie chciałem utrzymywać żadnego kontaktu,
wiedziałem, że w przyszłym roku będę musiał spotkać się z nim na Pucharze
Konfederacji, a jeszcze wcześniej na meczu towarzyskim. Póki co, nie chciałem
przyspieszać tej chwili, dlatego ignorowałem wszelkie telefony od niego.
- Dobrze panowie, na dzisiaj koniec, jutro proszę być
punktualnie o 12 na treningu, w sobotę gramy pierwszy mecz z Manchesterem
United, szczegóły ustalimy jutro. Do
widzenia. – głos Mourinho wyrwał mnie z zamyślenia. Kochałem piłkę, ale w
tamtym momencie ucieszyłem się z zakończenia treningu, gdyż kolejny raz skupiłem
się na rozmyślaniu o majowym wydarzeniu.
- Hej, przyjdziesz może dzisiaj do mnie na PlayStation ?
Organizuję taki męski wieczór – zaczepił mnie pod szatnią mój przyjaciel z
drużyny David Luiz. Po odejściu Juana Mata bardziej go polubiłem i w końcu
zaprzyjaźniliśmy się.
- Sorry David, nie dzisiaj, nie jestem w nastroju.
- Ciągle myślisz o tej zdradzie ? Chłopie , nie ta, to
następna, tyle jest pięknych kobiet na tym świecie, widocznie Olalla nie była
„tą jedyną” przeznaczoną dla ciebie – stwierdził jak zwykle optymistycznie
podchodzący do życia David.
- Dzięki za pocieszenie – odpowiedziałem z kwaśną miną. – Z
kobietami nie chcę mieć już póki co, nic do czynienia, wolę być sam.
- Jak tak sobie chcesz, jeszcze zmienisz zdanie, zobaczysz.
To ja lecę, do zobaczenia – pożegnał się ze mną mój klubowy kolega.
Po prysznicu i przebraniu się z dresu treningowego w
normalne ciuchy zabrałem swoją torbę i ruszyłem z powrotem do domu. Szedłem jak
zwykle zamyślony, zapomniałem o całym świecie. Nagle kogoś potrąciłem i sam
znalazłem się na ziemi. Usłyszałem głos dziewczyny i jakieś polskie
przekleństwa, które czasem słyszałem podczas Euro 2012, więc domyśliłem się, że
potrąciłem Polkę. Na ziemię spadł jej telefon, więc najpierw skupiła się na
nim, na szczęście chyba wszystko było z nim w porządku. Dopiero potem podniosła
głowę. Szybko wstałem i podszedłem do niej. Kiedy spojrzałem w jej piękne
niebieskie oczy, moje serce zabiło mocniej. Nigdy się tak nie czułem, nawet
przy Olalli.
- Przepraszam cię bardzo, zamyśliłem się nie zauważyłem cię,
chodź pomogę ci wstać, nic ci się nie stało ? – powiedziałem po angielsku z wyciągniętą
dłonią. Dziewczyna zaczerwieniła się, chyba zrobiło się jej głupio z powodu
użytych słów i najprawdopodobniej wiedziała, z kim ma do czynienia.
- Nie, nic, to ja cię przepraszam, jakbym wiedziała, kto
mnie potrącił, w życiu nie użyłabym takich słów – powiedziała już po angielsku,
chwyciła moją dłoń i wstała z ziemi.
- Wiesz, kim jestem ?
- Chyba wszyscy wiedzą, a już szczególnie kibice Chelsea, do
których ja się zaliczam. Przepraszam, że pytam, ale czy mógłbyś dać mi swój
autograf ? – dziewczyna zarumieniła się, najwidoczniej lubiła mnie jako
piłkarza.
- Pewnie, nie ma sprawy, to dla mnie sama przyjemność. Masz
może coś do pisania ?
- Proszę – podała mi zeszyt i długopis, które wcześniej
wyciągnęła z torby.
- Nie zapytałem wcześniej, jak masz na imię ?
- Izabela, w skrócie Iza, tak możesz zapisać.
- Gotowe, proszę bardzo.
- Dziękuję, nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy –
powiedziała uśmiechnięta. Domyślałem się, w końcu ja też miałem kiedyś swoich
idoli i dla mnie ich autograf też byłby bardzo ważny.
- Skoro ja spełniłem twoją prośbę dotyczącą autografu, to
teraz ja chciałbym cię o coś poprosić. W rewanżu za upadek zapraszam cię na
kawę, zgodzisz się ?
- Hmm, dobrze – odpowiedziała Iza po chwili namysłu. Nie
dziwiłem się, że się zamyśliła, w końcu raczej nie codziennie zaprasza cię na
kawę ktoś dopiero poznany, chociaż w tym przypadku użyłbym raczej określenia „ktoś
znany, ale dopiero zobaczony na żywo”.
W kawiarni spędziliśmy około 2 godzin. Iza była inna niż
reszta dziewczyn, z którymi do tej pory miałem przyjemność gdzieś wyjść.
Rozmawiając z nią czułem się tak, jakbym znał ją od zawsze. Gadaliśmy
praktycznie o wszystkim. Dowiedziałem się, że pochodzi z Polski, a do Londynu
przyjechała, by odwiedzić swoją siostrę cioteczną i przy okazji zjawić się na
meczu jej ukochanego klubu, czyli Chelsea. Zaimponowało mi to, że interesowała
się piłką, co jak co, ale takich dziewczyn jest mało, chociaż mogłoby wydawać
się inaczej. Miała również podobny gust muzyczny, obydwoje uwielbialiśmy „mocniejszą
muzykę”. Nagle Iza spojrzała na telefon.
- Cholera, miałam wyjść tylko na spacer, Paulina pewnie
myśli, że umarłam lub ktoś mnie porwał, muszę już wracać do domu.
- Odprowadzę cię, podaj mi tylko adres Pauliny, znam Londyn
bardzo dobrze, a ty zapewne nie będziesz wiedziała, jak tam trafić –
powiedziałem. Iza zgodziła się. Zapłaciłem za nasze kawy i ruszyliśmy do
wyjścia.
- Nie obraź się, ale twoja żona nie jest zazdrosna, że po
treningu nie wracasz prosto do domu, tylko włóczysz się po mieście ze swoją
fanką ? – zapytała Iza podczas drogi powrotnej.
- Wiesz… Ja już nie jestem z Olallą.
- Ojej, przepraszam, nie wiedziałam.
- W porządku, w końcu muszę się pogodzić z jej odejściem,
zdradziła mnie z moim najlepszym przyjacielem Sergio Ramosem i wyjechała z nim
do Madrytu.
- Musi ci być ciężko, prawda ? W końcu tyle lat byliście
razem.
- Pomimo że minęły już prawie 2 miesiące od jej odejścia nie
było godziny, żebym o niej nie myślał. Wróć: nie było aż do teraz. Tak dobrze
mi się z tobą rozmawiało, że całkiem o niej zapomniałem.
- Miło mi to słyszeć, szczerze to nie sądziłam, że jesteś
taki normalny, jesteś jednym z najlepszych piłkarzy na świecie, a zachowujesz
się jak zwyczajny człowiek. Chociaż zawsze wydawałeś mi się bardzo skromnym
człowiekiem i nie wyglądałeś na „piłkarza celebrytę”
- Fajnie, że spełniłem twoje oczekiwania, rzeczywiście, nigdy
nie zależało mi na rozgłosie i na imprezach, ważniejsza była zawsze dla mnie
moja rodzina. O, to już tutaj.
W końcu znaleźliśmy się pod właściwym adresem.
- Dzięki za mile spędzony czas, szczerze to do tej pory nie
mogę uwierzyć, że w ogóle cię poznałam, nigdy nie przypuszczałam, że to może
mieć miejsce.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Tak w ogóle to
zobaczymy się jeszcze ?
- Zapewne w sobotę na meczu – Iza uśmiechnęła się.
- Nie chodzi mi o mecz.
- Domyśliłam się, nie wiem, może się zobaczymy, a może nie –
odpowiedziała z tajemniczą miną.
Czułem, że Iza chciałaby się ze mną spotkać, ale w tym momencie
po prostu mnie podpuszczała, może bała się zaproponować kolejne spotkanie, cóż,
znała mnie raptem od kilku godzin.
- Teraz już naprawdę muszę lecieć, do zobaczenia na meczu.
- Do zobaczenia, może nawet wcześniej – powiedziałem z
uśmiechem. Iza go odwzajemniła i weszła do domu.
Wcześniej tego dnia pomyślałem, że nie chcę mieć już przez
dłuższy czas z kobietami nic do czynienia. W tej chwili nie byłem już tego taki
pewien. Przypomniały mi się słowa Davida, że jeszcze zmienię zdanie, czyżby był
jakimś cholernym jasnowidzem ? Pomyślałem sobie: „Torres, masz 29 lat, a ta
dziewczyna wygląda na jakieś 18, co ty sobie w ogóle wyobrażasz, zachowujesz
się jak jakiś nastolatek, a po drugie ona nawet nie mieszka w Londynie”. Głupi
mózg, jak zawsze miał rację. W tym momencie jednak nie chciałem słuchać rozumu,
miałem nadzieję, że Iza do mnie zadzwoni, gdyż w jej zeszycie pod autografem
zostawiłem swój numer telefonu, cóż, zapomniałem wziąć jej numeru. W towarzystwie tej dziewczyny zapomniałem o
całym świecie, a co dopiero o wzięciu do niej numeru. Teraz wszystko
pozostawało w rękach Polki.*
Pierwszy rozdział, z którego jestem zadowolona w 100%, liczę na to, że dalej to już tylko lepiej będzie mi się pisać. Wreszcie po nudnym początku coś zaczyna się dziać :) Pozdrawiam i zapraszam do czytania i komentowania.
Jezu wiesz ze kocham tego bloga <3
OdpowiedzUsuńJezu taki kochay Nando <3
To czy zadzwoni to chyba tylko retortczne pytanie jejku <3 kocham kocham kocham <3
Wiedziałam, że to będzie Nando!
OdpowiedzUsuń'że jesteś taki normalny' <--- rozwaliło mnie to :D
I na pewno zadzwoni.. kto normalny nie zadzwoniłby do Torresa gdyby miał jego numer?! Nie ogarniam :o
Pozdrawiam :*
Ale fajnie, że się w końcu poznali :)
OdpowiedzUsuńWiadomo, że Iza zadzwoni XD a jeśli nie, to Fer wie, gdzie mieszka przecież :D
Czekam na kolejny rozdział :* /tymbark97
Fajnie, że się w końcu poznali :)
OdpowiedzUsuńWiadomo, że Iza zadzwoni XD A jeśli nie, to Fer wie, gdzie mieszka przecież :D
Super rozdział, bardzo przyjemnie mi się go czytało, czekam na kolejny :* /tymbark97
Naj. Rozdział dotychczas według mnie ♥ . Musi zadzwonić do Nanda <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :*
jaki krótki :(
OdpowiedzUsuńale bardzo fajny, w końcu się spotkali :)
Krótki xD ?
UsuńKobieto, najdłuższy, jaki napisałam do tej pory :D
ajejejejeje jaki Nando <333
OdpowiedzUsuńto pewne że ona zadzwoni, nie ma innej możliwości :D
czekam na następny :*