środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział IX.


Tego dnia Izę obudził około godziny 9 SMS od Fernando. Natychmiast odczytała wiadomość: „Mam nadzieję, że cię nie obudziłem. Chciałem przypomnieć Ci o treningu, przyjadę po Ciebie około 11:30. Buziaki, Fernando”. Dziewczyna nienawidziła, gdy ktoś ją budził przed 10, ale Torresowi była w stanie wybaczyć nawet taką pobudkę. Uśmiechnęła się do wyświetlacza telefonu i odpisała, że pamięta o treningu i czeka na Fernando w domu. Następnie ubrała się, uczesała i zeszła na dół, żeby coś zjeść. W kuchni zastała Paulinę z Sandrą, które właśnie zabierały się do śniadania. Przywitała się z nimi i również zaczęła  jeść.
- Co będziemy dzisiaj robić ? – zapytała Sandra.
- Dziewczyny, nie obraźcie się na mnie, ale ja za około 2 godziny jadę na trening z Fernando, więc w swoich planach na razie mnie nie uwzględniajcie.
- Izka, dzisiaj jest w sumie nasz ostatni dzień w Londynie, jutro wylatujemy, powiedz mi wreszcie, czy między tobą a Fernando coś jest.
- Ty jeszcze o niczym nie wiesz, prawda ? – wtrąciła się Paulina.
- Niby o czym ?
- No tak, przecież już wczoraj spałaś i nie masz pojęcia, co zdarzyło się w domu piłkarza.
- Jak zwykle muszę dowiadywać się o wszystkim ostatnia, widocznie takie już moje życie – westchnęła Sandra. – No dobrze Iza, nie trzymaj mnie wreszcie w niepewności i mów w końcu.
- Cóż, tak w skrócie to wczoraj Fernando zaprosił mnie do siebie na kolację, potem wyznał mi miłość i mnie pocałował, ja też mu powiedziałam, że go kocham, ale stwierdziłam, że muszę się zastanowić nad perspektywą naszego związku.
- Wiesz, że jesteś głupia ? Mieć takiego faceta na wyciągnięcie ręki i jeszcze zastanawiać się, czy się z nim chce być czy nie, proszę cię.
- Sandra, dobrze wiesz, że jutro lecimy do Polski, a Nando zostaje w Londynie, nie będę ukrywać, że mam pewne obawy, wiesz, że jestem nieufna w stosunku do innych, ale chcę z nim być, kocham go i będę walczyć o naszą miłość, nawet przy takiej odległości.
- Wreszcie mówisz to, co chciałabym usłyszeć. Brawo Iza – Sandra przytuliła przyjaciółkę. – Liczę na to, że wam się uda.
Dziewczyny jeszcze przez jakiś czas rozmawiały i nie zważały na upływający czas. W końcu nadeszła godzina 11 i Iza stwierdziła, że musi iść się przygotować do spotkania. Punktualnie o 11:30 usłyszała dzwonek do drzwi i szybko zbiegła na dół, by je otworzyć. Na progu stał oczywiście Fernando.
- Cześć Iza.
- Cześć.
Dziewczyna nie była pewna, jak ma się z nim przywitać, w końcu nie byli jeszcze oficjalnie parą, więc chciała pocałować go w policzek, jednak Fernando sprytnie się odwrócił i Polka trafiła wprost na jego usta. Musnęła je delikatnie i szybko się odsunęła, ale w odpowiedzi na jej zachowanie Fernando przyciągnął ją do siebie i znowu pocałował.
- Iza, kiedy w końcu porozmawiamy ? – zapytał piłkarz chwilę później. – Chciałbym w końcu wiedzieć, na czym stoję.
- Przecież nie teraz, bo się spóźnimy na trening, a poza tym chciałabym, żebyś kogoś w końcu poznał, a mianowicie moją siostrę cioteczną oraz przyjaciółkę. Rozmowę obiecuję ci po treningu.
- Dobrze – Nando wyraźnie posmutniał. Poczuł, że Iza może wszystko przemyślała i jednak nie będzie chciała z nim być. Postanowił cieszyć się tym, że dziewczyna jest jeszcze w Londynie i może spędzić z nią
trochę czasu. Nie chciał zaprzątać sobie głowy tym, co mógł później usłyszeć.
Iza poprowadziła Fernando do kuchni, gdzie wciąż siedziały dziewczyny.
- Fernando, poznaj Paulinę i Sandrę.
- Miło mi was poznać, dużo o was słyszałem.
- Nam też jest miło, Iza również dużo o tobie opowiadała – odpowiedziała Sandra z uśmiechem na twarzy.
Iza miała ochotę ją kopnąć za tę uwagę, ale postanowiła nie zwracać na to uwagi i szybko stwierdziła, że muszą już jechać, bo inaczej się spóźnią. Wyszła z domu wraz z Fernando i wsiadła do jego samochodu. Na miejsce dojechali punktualnie. Iza wchodząc na stadion czuła się wspaniale, w końcu było to miejsce, z którym wiązało się tyle jej pięknych wspomnień, chociaż widziała je zaledwie drugi raz na żywo. Zobaczyła wszystkich graczy, którzy już znajdowali się na murawie, gotowi do rozpoczęcia treningu. Nie dostrzegła nigdzie Jose Mourinho, zastanawiała się, dlaczego nie ma jeszcze trenera. Do Izy i Fernando szybko podbiegł John Terry.
- Cześć Fernando, cześć Iza. Nasz trener się trochę spóźni, niedawno do mnie zadzwonił, są straszne korki, chyba był jakiś wypadek. Najpierw mamy sami przeprowadzić rozgrzewkę i jeżeli Mourinho dalej się nie pojawi mamy zacząć grać mecz treningowy. Iza, fajnie, że jesteś, tak w ogóle to może zagrasz z nami ?
- Coo ? Że niby ja mam grać z zawodnikami Chelsea ? Dziękuję za propozycję, ale chyba nie skorzystam, nie umiem grać.
- Oj tam Iza, każdy umie, nie daj się prosić – przekonywał ją John.
- Dokładnie, to dobry pomysł, zagraj z nami – dodał Fernando.
- No dobrze, skoro mnie tak prosicie to się zgadzam. Dołączę do was, tylko tak jakby, nie mam odpowiedniego stroju.
- Spokojnie, mam coś dla ciebie – uśmiechnął się Nando. – Idziemy się przebrać, zaraz wracamy – to mówiąc objął dziewczynę ramieniem i udali się w stronę szatni. Iza oczywiście już tam ostatnio była, jednak pomieszczenie i tak robiło na niej duże wrażenie. Pod szafką Fernando leżał kompletny strój Chelsea wraz z butami – niebieskimi korkami marki Adidas. Na nim leżała karteczka z napisem „Dla Izy”.
- To naprawdę dla mnie ? Nie musiałeś.
- Nie musiałem, ale chciałem, wiedziałem, że na pewno chciałabyś uczestniczyć w treningu, w końcu dla każdego kibica byłoby to niesamowite przeżycie, więc chciałem, żebyś była ubrana w strój naszego klubu.
- Masz rację, ja ciągle nie mogę uwierzyć, że jestem tu z tobą i zaraz znowu zobaczę innych graczy, to dużo dla mnie znaczy. Dzięki za wszystko – powiedziała Iza i przytuliła Fernando. – Dobra, teraz ja muszę się przebrać, więc czy mógłbyś być taki łaskawy i wyjść ?
- A co, wstydzisz się mnie ? – powiedział rozbawiony Fernando.
Iza zaczerwieniła się.
- No dobrze, skoro tak ci zależy to wyjdę, miłego przebierania – Torres wychodząc nadal się uśmiechał.
Iza szybko się przebrała.
- I jak wyglądam ? – zapytała stojąc w drzwiach szatni.
- Pięknie jak zwykle, ale w niebieskim wyglądasz wyjątkowo ładnie.
- Przestań, bo się zarumienię. Idź się lepiej przebrać, bo wszyscy na ciebie czekają. Ja już może wyjdę.
- Możesz zostać, ja w przeciwieństwie do ciebie się nie wstydzę – stwierdził Fernando i pokazał jej język.
- Nie, ja jednak wyjdę.
Iza czuła, że pozostanie mogłoby skłonić ją do czegoś, czego by potem żałowała.
Po krótkiej chwili zjawił się Fernando, ubrany już w strój treningowy.
- Chodźmy – powiedział do dziewczyny i splótł palce jej dłoni ze swoimi i razem weszli na murawę. Podeszli do innych graczy, Iza ze wszystkimi się przywitała i rozpoczął się trening: najpierw kilka okrążeń wokół stadionu, potem ćwiczenia. Po rozgrzewce miał rozpocząć się mecz treningowy. W jednej drużynie kapitanem miał być Terry, w drugiej Lampard. Polka znalazła się w grupie z Terry’m, Torresem, Luizem, Cechem, Oscarem, Hazardem, Schürrle, Ba, Azpilicuetą i van Ginkelem. W drużynie przeciwnej natomiast znaleźli się Schwarzer, Lampard, Eto’o, Ivanović, Mikel, Cahill, Matić, Salah, Ramires, Moses, Cole. Początkowo Iza nie włączała się zbytnio do gry, bała się, by nikt nie wyśmiał jej wątpliwych umiejętności. Z czasem jednak ożywiła się i postanowiła zaprezentować się najlepiej jak potrafi, by to właśnie jej zespół mógł wygrać. Skupiła się głównie na pozycji pomocnika, kilka razy udało jej się nawet przechwycić piłkę i posłać w stronę Demby lub Fernando, jednak żaden z nich nie mógł skutecznie dostać się do bramki przeciwnego składu. W końcu udało jej się posłać wręcz kapitalne podanie do Ba, które napastnik skutecznie zamienił w gola. Następnie podbiegł do Izy i pogratulował jej świetnego zagrania, na co dziewczyna tylko się uśmiechnęła. Niestety, chwilę później Eto’o skutecznie ograł obrońców z zespołu Izy i zdobył bramkę. Do końca meczu pozostało już niewiele czasu. Polka postanowiła dać z siebie jeszcze więcej niż do tej pory. Po raz drugi skutecznie przechwyciła piłkę i tym razem chciała podać ją w stronę Fernando, by razem z drugim napastnikiem dokończyli akcję. Udało jej się to, jednak Nando dawał jej znaki, by dalej biegła. Nagle zarówno Iza, jak i Hiszpan znaleźli się na czystych pozycjach. Mógł on skutecznie strzelić sam, jednak podał piłkę w stronę Polki, która pięknym rzutem wbiła piłkę do bramki Schwarzera.  Iza rzuciła się Fernando na szyję, a on podniósł ją i zakręcił w powietrzu. Kiedy postawił ją na ziemi, ich twarze znalazły się bardzo blisko siebie. Iza nie mogła się powstrzymać i złożyła na jego ustach nieśmiały i lekko niepewny pocałunek, który piłkarz odwzajemnił. Oboje mieli gdzieś to, że wszyscy na nich patrzą. Wokół rozległy się gwizdy i oklaski, na które nie zważali.
- Zgadzam się, wiesz na co, nie mogę bez ciebie żyć, mam w nosie odległość i wszystkie inne rzeczy - po pocałunku Iza wyszeptała do ucha Hiszpana. Następnie spojrzała w jego czekoladowe oczy, w których kryła się niesamowita radość.
- Nawet nie wiesz, jaki ja jestem w tym momencie szczęśliwy – powiedział Torres, przytulił dziewczynę, a następnie ponownie pocałował.
- Chłopaki, teraz oficjalnie chciałbym wam przedstawić Izę jako moją dziewczynę – zawołał uradowany Hiszpan. Gracze The Blues oczywiście od nowa zaczęli bić brawo. Fernando patrzył na nich i przez chwilę wydawało mu się, że na twarzy Davida Luiza dostrzegł grymas, jakby go coś zabolało. Jednak za chwilę znowu popatrzył w jego kierunku i na twarzy przyjaciela dostrzegł uśmiech. Torres pomyślał, że pewnie coś mu się przywidziało. Mecz się zakończył, więc wszyscy piłkarze, a szczególnie gracze ze składu Polki pogratulowali jej udanego występu. Podszedł do niej także Luiz.
- Gratuluję, świetny występ i życzę ci także szczęścia z Fernando, zasługuje na taką dziewczynę, jaką jesteś – powiedział Brazylijczyk i uśmiechnął się, choć w jego oczach Iza dostrzegła smutek, sama nie wiedziała z jakiego powodu, uznała, że na pewno tylko jej się wydawało.
- Dziękuję – odpowiedziała i również się uśmiechnęła.
Nagle na boisko wbiegł zdyszany sam Jose Mourinho.
- Panowie, przepraszam was bardzo, że nie dałem rady dotrzeć na dzisiejszy trening, niestety były straszne korki. Ale widzę, że chyba daliście sobie sami radę – powiedział i popatrzył na swoich graczy. Nagle dostrzegł Izę, która stała koło Fernando.
- Torres, co to za dziewczyna ? Czy dzisiejszy trening nie był przypadkiem zamknięty dla publiczności ?
- Tak, był zamknięty, ale panie trenerze, chciałbym przedstawić panu moją dziewczynę Izę. To ona wyciągnęła mnie z dołka po odejściu mojej żony, dzięki niej znowu stałem się radosny i odnalazłem w sobie na nowo miłość do piłki nożnej. Dzięki niej ma pan znowu ze mnie pożytek na meczach i treningach. Poza tym Iza jest też wielkim kibicem Chelsea, więc pomyślałem, że sprawię jej przyjemność i przyprowadzę ją na trening.
- Dzień dobry, miło mi pana poznać – wtrąciła się Iza.
- Dzień dobry, mnie też jest bardzo miło poznać dziewczynę, która ma taki dobry wpływ na jednego z graczy mojego zespołu, a także jest przy okazji kibicem Chelsea – powiedział już milszym tonem Mourinho. – No dobrze, jak widzę trening się już zakończył, więc możecie się zbierać, widzimy się jutro o 17 – to mówiąc, udał się w stronę wyjścia ze stadionu, a piłkarze ruszyli w stronę szatni.

*

Najdłuższy rozdział, jak na razie i chyba nawet najdłuższy w całym blogu, trzeci rozdział, z którego jestem zadowolona. Tak w ogóle to tego bloga do końca wakacji jednak nie skończę i najprawdopodobniej zostanie zawieszony.

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział VIII.

Po pocałunku Fernando popatrzył na Izę z uśmiechem. Tak szczęśliwy nie był jeszcze nigdy, chociaż Polka nie powiedziała jeszcze nic na temat ich dalszej wspólnej przyszłości.
- Jeszcze nikt nigdy mnie tak nie całował, jesteś pierwszy – wyszeptała Iza.
- Mam nadzieję, że cię nie zawiodłem – powiedział piłkarz z uśmiechem na ustach.
- Nie, coś ty – Iza wyraźnie się zawstydziła. – Było cudownie.
Fernando przytulił dziewczynę i pocałował ją w czubek głowy.
- I co teraz z nami będzie ? – zapytał.
- Możemy porozmawiać o tym jutro ? Wybacz, ale ja jestem dzisiaj za bardzo oszołomiona tym wszystkim, muszę to wszystko przemyśleć, to nie jest takie proste.
- Dobrze, skoro tak musi być to porozmawiamy jutro. Wiedz tylko, że ja naprawdę się w tobie zakochałem i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
- Wiem Fernando, ja też cię kocham. Ale ja pojutrze wracam do Polski, za miesiąc zaczynam studia. Chciałbyś być w związku z kimś oddalonym od ciebie o 2000 km ?
- Owszem, chciałbym, jeżeli coś czuję do takiej osoby to taka odległość mnie nie odstrasza. Są przecież telefony, Internet, poza tym możemy przecież co jakiś czas się odwiedzać.
- Nie mam aż tylu pieniędzy, by pozwalać sobie na takie wycieczki – przyznała Iza z nutą smutku w głosie.
- Będę płacić za twoje bilety i nie chcę słyszeć żadnego słowa sprzeciwu, pieniądze nie grają tutaj żadnej roli, ty jesteś dla mnie najważniejsza.
Iza spojrzała w jego czekoladowe oczy i zobaczyła w nich szczęście z dozą niepewności. Czuła, że boi się tej jutrzejszej rozmowy i jej decyzji.
- Dziękuję ci za tę propozycję. Chyba muszę już wracać do domu, zrobiło się późno.
- Chodź, odwiozę Cię.
Droga powrotna minęła im szybko, chociaż mało rozmawiali ze sobą, po prostu cieszyli się, że mogą być razem, co niedługo miało być przerwane przez ogromną odległość. Po dojechaniu na miejsce Iza wyraźnie ociągała się z wejściem do domu, Torresowi też jakoś nie spieszyło się do odjazdu.
- Na mnie już chyba pora, dziękuję ci za miły wieczór – Iza już chciała wejść na podwórko, kiedy Nando chwycił ją za rękę.
- Poczekaj, nie pożegnałaś się jeszcze ze mną.
Torres przyciągnął dziewczynę do siebie i pocałował. Iza czuła się wspaniale, podobnie jak za pierwszym razem.  Chciała, aby ten moment trwał tak długo, jak tylko można. W końcu ich usta się od siebie oddaliły.
- Teraz już możesz iść. Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie: pójdziesz ze mną jutro na trening ?
- Oczywiście – odparła uradowana Iza.
- Przyjadę po ciebie, trening zaczyna się o 12. Dobranoc – powiedział Torres, przytulił Izę na pożegnanie i pocałował w czoło.
- Dobranoc.
Iza weszła do domu i nagle rozpłakała się. Oparła się o drzwi wejściowe i powoli zsuwała na podłogę, a po jej twarzy płynęły łzy. Wreszcie wszystkie emocje, które nagromadziły się w niej tego wieczoru znalazły ujście.
- No no Iza, ładnie zabawiałaś się z Fernando pod latarnią obok naszego domu – usłyszała krzyczącą i śmiejącą się podczas zbiegania po schodach Paulinę i mimowolnie uśmiechnęła się. Ona zawsze wiedziała, jak poprawić jej nastrój. Ale po chwili od nowa z jej oczu popłynęły łzy.
- Ty płaczesz ? Torres cię skrzywdził ? Jeśli tak, to niech ja go tylko dorwę – Paulina momentalnie rozgniewała się.
- Nie, to nie tak. Było wspaniale, Fernando przygotował kolację, a potem wyznał, że mnie kocha, chce być ze mną i mnie pocałował. Potem odwiózł mnie do domu i znowu to zrobił.
- I co, aż tak źle całuje, że z tego powodu płaczesz ? – Paulina uśmiechnęła się, nie rozumiała sytuacji, za co oberwała od Izy torebką.
- Ty nic nie rozumiesz – Iza ponownie rozpłakała się.
- No mała, co jest ? Musimy pogadać, nie zrozumiem tej sytuacji, dopóki mi nie wytłumaczysz, o co chodzi. Chodź do kuchni, zrobię herbatę.
- A Sandra gdzie jest ?
- Śpi już.
Dziewczyny udały się do kuchni, gdzie z kubkami parującej herbaty z cytryną zasiadły przy stole. Iza opowiedziała Paulinie o wszystkich swoich obawach dotyczących związku.
- Kochasz go ? – niespodziewanie zapytała starsza z dziewczyn.
- Kocham.
- To w czym problem ? Izka, opanuj się, on też cię kocha, widać to po nim, gdyby nic do ciebie nie czuł nie spędzałby z tobą tak dużo czasu, zwariował na twoim punkcie, a ty masz jeszcze jakieś durne obawy.
- A jak znajdzie sobie inną ? W końcu ja będę w Polsce, a on w Londynie.
- Dobrze wiesz, że gdyby chciał mieć dziewczynę to by już dawno miał, on nie wydaje mi się typem człowieka, który skacze z kwiatka na kwiatek i ty też dobrze o tym wiesz. Taka odległość to nie problem w dzisiejszych czasach, przecież możecie się spotykać co jakiś czas.
- Fernando mówił mi to samo.  Nawet zaproponował, że będzie płacić za moje bilety.
- No widzisz, Izka czasem trzeba słuchać serca, nie tylko rozumu, ja wiem, że zawsze racjonalnie patrzyłaś na świat, ale czasem trzeba wsłuchać się w to, co mówi nam ten narząd umieszczony po lewej stronie. Co ci mówi ?
Iza roześmiała się po wysłuchaniu Pauliny. Ona nigdy nie widziała w niczym problemu, zawsze na wszystko potrafiła znaleźć rozwiązanie, była szczera do bólu i przede wszystkim zawsze kierowała się sercem. Iza natomiast używała w życiu głównie rozumu, chciała postępować racjonalnie. W tym momencie stwierdziła jednak, że czas zachować się inaczej.
- Mówi mi, że powinnam być z facetem, w którym się zakochałam, zresztą po raz pierwszy w życiu i nie zważać na odległość i inne pierdoły, bo jeżeli się kogoś kocha to prawdziwa miłość przetrwa wszystko.
- I prawidłowo, myślę, że nasza rozmowa ci pomogła, a teraz idę spać, bo już padam. Dobranoc Iza.
- Dobranoc i dziękuję za to, że mnie wysłuchałaś i doradziłaś.
Iza podjęła decyzję. Jutro powie o wszystkim Fernando.

*

I mamy kolejny mało udany rozdział, z którego nie jestem dumna, niestety, ale pocieszę Was, że następny rozdział będzie dużo lepszy i chyba nawet trochę dłuższy niż ten, rozkręcam się. Zapraszam do czytania i komentowania. 

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział VII.

Minął tydzień, w ciągu którego Iza codziennie spotykała się z Fernando. Wiedzieli o sobie coraz więcej, dogadywali się świetnie i spędzali ze sobą dużo czasu. Iza zaczynała zdawać sobie sprawę z tego, że nie chce by jej relacje z piłkarzem opierały się tylko na przyjaźni, jednak bała się wyjawić mu swoje uczucia, bała się odrzucenia. Nie wiedziała, że Fernando czuje dokładnie to samo.
Nieubłaganie nadchodziła środa - przedostatni dzień pobytu Izy w Londynie. Torres wiedział, że to już praktycznie ostatnia chwila na wyjawienie swoich uczuć. Czuł, że już nie może dłużej z tym czekać. Nigdy nie przypuszczał, że ktoś może stać się dla niego tak ważny w tak krótkim czasie. Postanowił zaprosić Izę do siebie i tam przy kolacji wszystko jej wyznać.
We wtorek wieczorem Iza otrzymała SMS’a od piłkarza „Cześć Iza, dałabyś się zaprosić jutro na kolację ? Tym razem w moich skromnych progach.”. Dziewczyna odpisała, oczywiście zgadzając się na spotkanie.
- Ej Iza, jak to właściwie jest z tobą i Fernando ? Wy jesteście razem czy tylko się przyjaźnicie ? Spędzacie ze sobą strasznie dużo czasu – stwierdziła siedząca obok niej na kanapie Paulina.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, póki co, nic więcej nas nie łączy.
- Nie kłam Izka, widzę po twoich oczach jak bardzo dużo on dla ciebie znaczy.
Przed Pauliną nigdy nie dało się niczego ukryć. Znała Izę od małego, chociaż były kuzynkami, łączyła je prawdziwa przyjaźń, która trochę rozluźniła się po wyjeździe Pauliny do Londynu.
- Dobra, rozgryzłaś mnie. Masz rację, on jest dla mnie bardzo ważny, ja.. ja chyba się w nim zakochałam, o ile to w ogóle możliwe po tak krótkim czasie znajomości.
- Ha, wiedziałam – odrzekła triumfalnie Paulina. – I co, powiesz mu o tym ?
- Chyba zwariowałaś, dopiero by było, jeśli on czułby inaczej, chociaż wydaje mi się, że też jestem dla niego ważna, w końcu tyle dla mnie zrobił. Zresztą jutro zaprosił mnie na kolację i to do siebie, chyba chce mi o czymś powiedzieć.
- Jeśli tak czujesz to zapewne tak jest, ja już się będę zbierać spać, dobranoc – powiedziała Paulina i poszła na górę do swojej sypialni. Iza niedługo później również położyła się spać.
Następnego dnia Iza wstała wcześnie, gdyż wraz z Pauliną i Sandrą planowały spędzić kolejny wspólny dzień. Jak codziennie udały się na zwiedzanie, w końcu Londyn był dużym miastem i atrakcji oraz miejsc godnych zobaczenia w nim nie brakowało. Izie oczywiście miasto pokazywał także Fernando, mieszkał w nim już przez długi czas, więc miał o nim dość duże pojęcie.
Późnym popołudniem dziewczyny wróciły do domu i Iza zaczęła szykować się na spotkanie. Umyła włosy i zakręciła je, ubrała niebieską sukienką i czarne szpilki, wzięła kurtkę oraz torebkę i wyszła. Droga nie zajęła jej dużo czasu, gdyż piłkarz nie mieszkał zbyt daleko. Zadzwoniła do drzwi i Fernando prawie natychmiast je otworzył.
- Cześć Iza, wejdź, pięknie wyglądasz.
- Dzięki, ty też dobrze wyglądasz – odpowiedziała Iza z uśmiechem. Fernando ubrany był w białą koszulę z podciągniętymi rękawami i czarne spodnie. Zaprowadził Izę do kuchni.
- Mmm, co tak pięknie pachnie ? – zapytała Polka.
- Paella, danie kuchni hiszpańskiej. Moje ulubione zresztą.
- Skoro je lubisz to chyba będę musiała nauczyć się je przyrządzać, żeby sprawić ci przyjemność – Iza wypowiadając te słowa ugryzła się w język. Miała nadzieję, że Nando weźmie je za żart, ona tymczasem myślała całkiem serio, ale nie chciała się z tym zdradzić.
Fernando tylko się uśmiechnął. Ucieszył się, że dziewczyna to powiedziała, w tej chwili był pewny, że musi go lubić i przestał bać się słów, które miały paść później z jego ust.
Usiedli przy stole i zabrali się do jedzenia. Spożywaniu posiłku towarzyszyła też oczywiście rozmowa. Bardzo dobrze czuli się w swoim towarzystwie.
- Świetnie gotujesz, paella była naprawdę dobra – stwierdziła Iza, gdy już wszystko było zjedzone.
- Coś ty, jestem beznadziejnym kucharzem, to jedno z niewielu dań, które umiem przyrządzić, ale cieszę się, że ci smakowało. Może wyjdziemy teraz na taras ?
- Dobrze.
Wyszli przez duże oszklone drzwi na przestronny taras z drewnianą podłogą i białą balustradą. Z tego miejsca rozciągał się ładny widok na dużą część Londynu. Iza stała oczarowana i obserwowała miasto.
- Zazdroszczę ci, że masz możliwość patrzenia codziennie na taki piękny krajobraz.
- Na pewno nie jest tak piękny, jak ty.
Iza zarumieniła się i nie wiedziała co odpowiedzieć.
- Dzięki, ale sądzę, że trochę przesadzasz.
Przez dłuższą chwilę stali obok siebie i nadal obserwowali miasto. Torres wiedział, że w końcu nadeszła odpowiednia chwila, by powiedzieć Izie, co tak naprawdę do niej czuje. Znowu dopadł go stres, pomyślał, że jeszcze w stosunku do żadnej dziewczyny nie był tak nieśmiały, jak do Izy. Stwierdził, że najpierw odwoła się do pewnej piosenki, a potem słowa same popłyną.
- Iza, możemy teraz wejść na chwilę do domu ? Chciałbym, żebyś czegoś posłuchała.
Dziewczyna została pod drzwiami i oparła się o nie, a piłkarz podszedł do regału z płytami, wybrał odpowiednią i puścił. Z głośników popłynęły dźwięki piosenki Scorpions – You And I:

Iza kochała tę piosenkę, jak większość piosenek tego zespołu, ale w tej chwili nie wiedziała, dlaczego Fernando ją puścił ? Czyżby w ten sposób chciał jej przekazać, co do niej czuje ?
- Nando, ja chyba nie bardzo rozumiem, dlaczego włączyłeś tę piosenkę.
- Iza, ja muszę ci coś w końcu wyznać, a słowa tego utworu są do tego wstępem.
Podszedł do dziewczyny i chwycił ją za dłonie.
- Iza, ja nie chcę być już tylko twoim przyjacielem. Za dużo dla mnie znaczysz i chcę być dla ciebie kimś więcej. Wiedziałem to już od tego dnia, kiedy wpadłem na ciebie na ulicy. Nie wiem, czy to miłość od pierwszego wejrzenia, bo dotychczas w nią nie wierzyłem, ale ten tydzień spędzony z tobą utwierdził mnie w moich uczuciach. Kocham cię i chcę z tobą być.
Dziewczyna spojrzała w jego czekoladowe oczy i wiedziała, że mówi on prawdę. Jeszcze nigdy w życiu nie była taka szczęśliwa, również go kochała, ale nie wiedziała, czy mu to w tej chwili powiedzieć, w końcu pojutrze wyjeżdża i nie wie, kiedy znów będzie w Londynie, a Torres zapewne znajdzie sobie nową dziewczynę, w końcu mógł mieć ich na pęczki. Szybko odwróciła wzrok, jego oczy działały na nią oszałamiająco i pod ich wpływem ich widoku byłaby gotować zgodzić się na wszystko.
- Iza.. powiedz coś w końcu.
- Fernando, ja.. ja też cię kocham.
Po tym wyznaniu Torres zaczął zbliżać swoją twarz do ust Izy. Kiedy ich usta dzieliło tylko kilka centymetrów, a dziewczyna mogła policzyć wszystkie piegi na twarzy piłkarza chciała spanikować i odwrócić swoją twarz w drugą stronę. Chciała tego pocałunku, jak jeszcze niczego na świecie, ale bała się jego konsekwencji. Co miałoby potem być ? Związek ? Na odległość prawie 2000 kilometrów ? Czy to w ogóle miałoby sens ? Poza tym dzieliła ich różnica wieku i to aż dziesięcioletnia. Czy Torres nie wolałby kobiety w swoim wieku ? Iza pomyślała, że jednak najwidoczniej nie, porzuciła głupie rozmyślania i dała się ponieść chwili. Fernando na początku musnął jej usta, a uzyskując aprobatę dziewczyny pogłębił pocałunek, który przerodził się w bardziej namiętny i pełen uczuć. Puścił jej dłonie, a Iza zarzuciła mu ręce na szyję. Objął dziewczynę w talii, drugą ręką gładząc jej długie włosy. Polka pomyślała, że to dobrze, że ją podtrzymuje, bo zapewne zemdlałaby z nadmiaru emocji. Nie zaprzątała już sobie głowy tym, o czym będą musieli później porozmawiać, oddawała kolejne pocałunki, wkładając w nie całe swoje uczucie, które narodziło się w tak krótkim czasie, a w głowie utkwił jej tylko refren piosenki, którą niedawno usłyszała:

To love each othernow, forever and a day

*


Wreszcie coś konkretnego zaczyna się dziać, myślę, że już niektórzy nie mogli się doczekać takiej sceny, kolejny rozdział, z którego jestem zadowolona, coraz dłuższe rozdziały mi wychodzą, więc mogę powiedzieć, że w pewnym sensie jestem z siebie dumna. Zapraszam do czytania i komentowania. 

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział VI.

Fernando zjawił się po około 15 minutach.
- I jak ci się podobał mecz ? – zapytał z uśmiechem na ustach.
- Był świetny, szczególnie końcówka. Gratuluję ci strzelonego gola – powiedziała Iza i przytuliła piłkarza. Odwzajemnił uścisk. W jego oczach było widać, że osoba, którą trzymał w ramionach była dla niego ważna, jednak znał ją zaledwie 2 dni i bał się jej o tym powiedzieć, nie wiedział jak zareaguje. Nie chciał jej stracić, więc na razie postanowił nie ujawniać się ze swoim uczuciem, które narodziło się w nim w momencie zderzenia na jednej z londyńskich ulic.
- Iza, chciałbym cię gdzieś zaprowadzić.  Ale musisz zamknąć oczy, bo będzie to niespodzianka.
- Uważasz, że będę mogła zamknąć oczy będąc na Stamford Bridge, miejscu, które tak wiele dla mnie znaczy, twierdzy mojego ukochanego klubu ?
- Zaufaj mi.
Iza dała się w końcu przekonać i zamknęła oczy. Fernando wsunął swoją dłoń w jej i prowadził ją, informując o ewentualnych przeszkodach. W końcu doszli do tajemniczego miejsca, jakim okazała się szatnia graczy The Blues.
- Oto jesteśmy, chciałbym, żebyś poznała moich kolegów z zespołu – powiedział Torres.
Iza nie mogła uwierzyć w to, gdzie się znajduje. Właśnie miała poznać graczy Chelsea. Na jej twarzy pojawiły się łzy radości.
- Wiesz, że właśnie spełniasz jedno z moich najskrytszych marzeń ? – zapytała Iza z łzami w oczach.
- Domyślam się i sprawia mi to naprawdę wielką przyjemność. A teraz nie płacz – starł jej kciukiem łzę z policzka i otworzył drzwi.
Oczom dziewczyny ukazało się pomieszczenie z brązowymi szafkami i wielkim herbem klubu wymalowanym na podłodze. Zobaczyła wszystkich graczy, którzy pojawili się na meczu w podstawowej 11 i na ławce rezerwowych.  Niektórzy byli już przebrani, inni byli nadal ubrani w niebiesko-białe stroje. Nie wyglądali na zdziwionych widokiem Izy, zapewne Torres musiał ich wcześniej uprzedzić, że będą mieć gościa.
- Słuchajcie chłopaki, chciałbym przedstawić wam waszego, a właściwie to naszego wiernego kibica. Poznajcie moją przyjaciółkę Izę. Iza, poznaj moich kolegów z zespołu, nie będę wymieniał ich nazwisk, bo zapewne ich wszystkich znasz.
Oszołomiona Iza zaczęła się z wszystkimi witać, każdemu podała rękę, na koniec został jej David Luiz.
- Iza, pozwól, że Davida przedstawię ci osobiście, bo to mój przyjaciel.
 - Cześć, jestem David.
- Iza, bardzo miło mi cię poznać – powiedziała i podała mu rękę. 
- Odkąd to Fernando ma takie ładne przyjaciółki ?
Iza zarumieniła się, bądź co bądź słowa te wywarły na niej duże wrażenie, chociaż wiedziała, że piłkarz lubi żartować i zapewne takie rzeczy mówił każdej dziewczynie. Nie była do końca pewna, co powiedzieć, zastanawiała się, czy opowiedzieć o spotkaniu na ulicy, uznała jednak, że nie będzie się tłumaczyć i tę sprawę zostawi dla Fernando.
- To długa historia, poznaliśmy się niedawno.
Następnie dziewczyna zwróciła się do wszystkich piłkarzy.
- Słuchajcie, czy to będzie bardzo niestosowne, jeśli poproszę was teraz o autografy ?
- To żaden problem, zawsze sprawia nam przyjemność rozdawanie autografów naszym kibicom, bo to w końcu oni nas dopingują i wspierają, nawet w trudnym dla nas okresie – powiedział kapitan John Terry w imieniu całego zespołu.
Iza podała mu zeszyt i długopis, następnie swoje podpisy złożyli kolejni zawodnicy.
- Dziękuję wam bardzo, to wiele dla mnie znaczy.
- Dobrze Iza, zostawmy już chłopaków w spokoju, pewnie są zmęczeni i chcą jechać do domu, zrobiło się późno, zresztą jeszcze muszę cię odwieźć do Pauliny.
Polka pożegnała się z każdym graczem i wyszła z szatni, a za nią Fernando.
- Nando, chciałabym ci bardzo podziękować za wszystko, za koszulkę i za spotkanie z zawodnikami.
- Drobiazg Iza, cieszę się, że mogłem spełnić niektóre z twoich marzeń i zobaczyć uśmiech na twojej twarzy.
Polka poczuła się wtedy wspaniale. Cieszyła się, że jest obok niej ktoś, dla którego najwidoczniej jest bardzo ważna, kto zna ją tak krótko, a już zdążył ją polubić. Nie wiedziała, co może mu powiedzieć, dlatego po prostu się uśmiechnęła.
- Chodźmy już – powiedział Fernando.
Po kilku minutach znaleźli się obok jego samochodu. Piłkarz otworzył dziewczynie drzwi, zamknął je za nią, a następnie sam wsiadł do samochodu. Przez chwilę jechali w milczeniu, następnie Fernando włączył radio, z którego popłynęła piosenka zespołu Scorpions  pod tytułem Rhythm Of Love.
- Jedna z moich ulubionych piosenek – powiedziała Iza.
- Serio ? Również ją bardzo lubię, popatrz jak wiele nas łączy – stwierdził z uśmiechem Fernando.
Kiedy wybrzmiał refren, Torres zorientował się, dlaczego ostatnio polubił tę piosenkę:

Odkąd poznał Izę, stał się dużo weselszy, odczuwał większą radość z gry w piłkę nożną. Nawet sam Jose Mourinho tego dnia stwierdził, że piłkarz najwidoczniej wziął się do pracy i dał z siebie wszystko na treningu. Fernando wiedział, że właśnie się zakochał i nie mógł bronić się przed tym uczuciem. Minęły dopiero 2 dni, a on już był pewny, że Iza to „ta jedyna” i chce z nią spędzić resztę życia. Nie wiedział jednak, czy ona czuje to samo, bał się jej powiedzieć o swoich uczuciach i pomyślał, że poczeka z tym jeszcze kilka dni.
W końcu dojechali pod dom Pauliny.
- Nando, jeszcze raz dzięki za wszystko.
- Spotkamy się jutro ?
- Chciałbyś ?
- A ty ? – piłkarz popatrzył na Izę z nadzieją.
- Tak.
- Bardzo się cieszę, zadzwonię do ciebie jutro i uzgodnimy, co będziemy robić.
- W takim razie czekam na telefon. Muszę już iść, bo dziewczyny będą się denerwować , do zobaczenia jutro – pożegnała się Iza i pocałowała Fernando w policzek, a następnie udała się w stronę drzwi wejściowych.

*

Rozdział miał pojawić się wcześniej, podziękujecie Davidowi i galerii z treningu PSG z jego udziałem, która mnie skutecznie zdołowała na jakiś czas. Cóż, mogę Wam jeszcze zdradzić, że od tego rozdziału David będzie pojawiał się częściej, nie wykluczam też całego rozdziału z jego perspektywy albo chociaż części. Pozdrawiam i zapraszam do czytania i komentowania.

środa, 30 lipca 2014

Rozdział V.

Tego dnia dziewczyny wcześnie wstały, gdyż chciały w końcu spokojnie zwiedzić Londyn. Iza i Sandra miały okazję zobaczyć typowe miejsca np. Tower of London, Pałac Buckingham, most Tower Bridge. Polki były bardzo oczarowane widokami i cieszyły się, że mogły udać się na zagraniczną wycieczkę. Oczywiście nie obyło się też bez dużych zakupów. Iza, Paulina i Sandra wróciły do domu z wielkimi torbami.
Zmęczona Iza przypomniała sobie o tym, że Fernando zostawił jej swój numer telefonu, a wczoraj postanowiła, że się do niego odezwie. Stwierdziła, że lepiej będzie napisać SMS’a. Szybko wystukała wiadomość na klawiaturze telefonu: „Cześć Fernando, z tej strony Iza. Przepraszam, że odzywam się tak późno, ale dzisiaj spędzałam dzień z kuzynką i przyjaciółką. Życzę Ci powodzenia jutro na meczu, mam nadzieję, że strzelisz bramkę i Chelsea wygra.”
Prawie natychmiast otrzymała odpowiedź: „Już myślałem, że się nie odezwiesz. Fajnie, że napisałaś. Chciałbym, żebyśmy spotkali się jutro pół godziny przed meczem. Mam coś dla Ciebie”.
Iza kolejny raz poczuła się bardzo szczęśliwa. Zaczynała czuć, że nie jest obojętna Fernando. Sam wyszedł z inicjatywą kolejnego spotkania, więc musiał tego chcieć. Postanowiła zgodzić się i pojawić się przed Stamford Bridge o 15:30.

Następnego dnia:
Iza od samego rana była bardzo podekscytowana perspektywą meczu, a także spotkania z Fernando tuż przed nim. Ciekawił ją również prezent od Hiszpana. Punktualnie o 15:30 pod stadion podjechał samochód Pauliny. Kuzynka Izy i Sandra poszły zająć miejsca na trybunach. Iza przed wejściem oczekiwała na pojawienie się piłkarza. Po kilku minutach się zjawił.
- Przepraszam za spóźnienie, ale trochę przedłużył nam się trening przed meczem – powiedział Torres.
- Nic nie szkodzi, miło cię widzieć.
- Ciebie również – uśmiechnął się Fernando. – Zastanawiasz się pewnie, co dla ciebie mam. Dłużej nie będę trzymał cię w niepewności. Proszę bardzo – podał Izie paczuszkę.
Dziewczyna szybko rozwiązała papier. Jej oczom ukazała się koszulka Chelsea, oczywiście z numerem 9 i nazwiskiem Torres na plecach. Zawsze chciała taką mieć, jednak nigdy nie spotkała żadnej w sklepie.
- Nie wiem, co powiedzieć, dziękuję ci bardzo, nawet nie wiesz, ile ten prezent dla mnie znaczy.
- Drobiazg, chciałem po prostu sprawić ci przyjemność. Tak przy okazji, gram dzisiaj w pierwszym składzie i niestety muszę już lecieć, bo za niedługo zaczyna się mecz.
- Powodzenia, strzel bramkę.
- Nie dziękuję, zmykam już, nie chcę znowu słuchać wydzierania się Jose. Cześć Iza, do zobaczenia po meczu, poczekaj tutaj na mnie, bo będę miał dla ciebie kolejną niespodziankę – Fernando pomachał dziewczynie i szybkim krokiem oddalił się w stronę szatni.
Kolejna niespodzianka – pomyślała Iza. Chyba naprawdę mnie polubił. Ale przecież znamy się raptem dwa dni.
Ciągle myśląc o zachowaniu piłkarza Iza udała się na trybuny, by zająć miejsce pomiędzy Pauliną i Sandrą. Oczywiście musiała ubrać się w nową koszulkę, która bardzo spodobała się dziewczynom. Sandra oczywiście nie mogła powstrzymać się od kolejnych komentarzy o wizji przyszłego ślubu Izy, jednak dziewczyna zignorowała je.
Iza nadal nie mogła uwierzyć, że znajduje się tutaj, na Stamford Bridge, dosłownie na kilka sekund przed rozpoczęciem spotkania. Obserwowała innych kibiców i chłonęła atmosferę stadionu, oczekując na pojawienie się graczy na murawie, kochała tych wszystkich Niebieskich piłkarzy i nie mogła się doczekać, kiedy ich w końcu zobaczy.  Miał to być dopiero pierwszy mecz w sezonie i to od razu nie byle jaki, gdyż z Manchesterem United. Nagle na boisku pojawili się piłkarze obu drużyn, niedługo potem zabrzmiał pierwszy gwizdek. W pierwszej połowie nieznacznie dominowali gracze Czerwonych Diabłów, dwukrotnie Robin van Persie był bliski strzelenia bramki, jednak skuteczne interwencje obrońców i bramkarza mu na to nie pozwoliły. Świetną obroną popisał się David Luiz, drugi ulubiony piłkarz Izy, jego również chciałaby kiedyś poznać, obecnie już nie sądziła, żeby to było niewykonalne, w końcu Londyn to magiczne miejsce, tutaj marzenia się spełniają.
W drugiej połowie gracze Chelsea znacznie się ożywili, zaczęli dominować, chociaż gracze Manchesteru United skutecznie blokowali dostępu do własnej bramki. Do 90 minuty utrzymywał się bezbramkowy remis. Sędzia doliczył 3 minuty. Iza bardzo się denerwowała, chciała, by to właśnie Chelsea triumfowała w tym spotkaniu. W 92 minucie Torres otrzymał kapitalne podanie od Edena Hazarda i rozpoczął rajd na bramkę przeciwnika. Umiejętnie ominął kilku graczy i trafił do siatki. Na trybunach podniosła się ogromna wrzawa, wszyscy kibice The Blues byli bardzo zadowoleni z bramki ich zawodnika. Iza również ogromnie się cieszyła, krzyczała z radości tak bardzo, że prawie zdarła gardło. Do końca spotkania utrzymywał się już wynik 1:0. Po ostatnim gwizdku Iza przypomniała sobie, że znowu umówiła się z Torresem i nie będzie mogła towarzyszyć dziewczynom w drodze powrotnej do domu. Szybko się z nimi pożegnała i pognała do wyjścia ze stadionu.

*

I mamy kolejny krótki rozdział, nie martwcie się, pocieszę Was, że mam już napisane dwa rozdziały troszkę dłuższe, cierpliwości. Powoli akcja się rozwija, co będzie dalej to się okaże. Pozdrawiam, zapraszam do czytania i komentowania. Dziękuję wszystkim, którym chce się to czytać, każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania. 

środa, 23 lipca 2014

Rozdział IV.

Iza po wejściu do domu czuła się tak szczęśliwa, jak nigdy dotąd. Nawet nie przypuszczała, że spotka po prostu na ulicy swojego ulubionego piłkarza. Przy nim starała się zachowywać spokojnie, może nawet przyjmowała postawę trochę obojętną, nie chciała, by wziął ją za jedną z piszczących, sprawiających wrażenie lekko psychicznych fanek, które pewnie spotyka na meczach czy gdzieś w mieście. Jednak tak naprawdę czuła się zupełnie inaczej. Serce biło jej bardzo mocno, miała też wrażenie, jakby w jej brzuchu zalęgło się stado motyli, nawet wtedy, gdy stała już w korytarzu w domu Pauliny. Zdjęła kurtkę oraz buty. Nagle przypomniała sobie o autografie, wcześniej była tak skupiona na Fernando, że nawet nie zobaczyła, co właściwie napisał w zeszycie. Otworzyła go i przeczytała: „Dla kochanej Izy, która dosłownie zwaliła mnie z nóg, Fernando”. Uśmiechnęła się tylko na wspomnienie upadku. Na dole strony zauważyła napisany drobnym druczkiem numer telefonu z dopiskiem „Zadzwoń, proszę”. Domyśliła się, że to pewnie numer Torresa. Nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Przecież była tylko zwykłą, prostą dziewczyną pochodzącą z małej miejscowości pod Warszawą, czy naprawdę ktoś taki jak Fernando mógł ją polubić, a może nawet mogła mu się podobać ? To, że ona bardzo go lubiła nie pozostawiało żadnych wątpliwości, jednak bała się tego, co mogło nastąpić później. Pomyślała, że może chciał się nią pocieszyć po zdradzie żony, jednak chwilę później zdała sobie sprawę, że gdyby chciał poszukać pocieszenia w ramionach jakiejś dziewczyny zrobiłby to już jakiś czas temu, przecież Londyn roił się od atrakcyjnych kobiet, w mniemaniu Izy dużo od niej ładniejszych. Zresztą Torres nie wyglądał na takiego, który mógłby się tak zachować. Doszła do wniosku, że jeżeli nic nowego nie postanowi to jutro się do niego odezwie, w końcu był dopiero czwartek, mecz miał odbyć się dopiero w sobotę.
- O, cześć Iza, nareszcie wróciłaś, coś długo cię nie było, już miałam do ciebie dzwonić, czy przypadkiem się gdzieś nie zgubiłaś – powiedziała z troską Paulina, która właśnie wyszła z salonu.
- Właśnie Iza, gdzie tak długo byłaś, może raczej powinnam zapytać z kim – uśmiechnęła się Sandra, która również pojawiła się w przedpokoju.
Iza na ich słowa tylko tajemniczo się uśmiechnęła. Przynajmniej tak się jej tylko zdawało, tak naprawdę z jej twarzy można było wszystko odczytać.
- Ha, czyli jednak kogoś poznałaś – stwierdziła z radością Sandra. – Nieładnie tak iść na zaryw beze mnie – ciągnęła dalej z udawanym fochem. – Ale jak już ci się ktoś trafił, to powiedz w końcu, kto to jest !
Iza nie była pewna, czy chce mówić o tym dziewczynom, nawet jeśli jedna z nich pochodziła z jej rodziny, a drugą również traktowała w ten sposób.
- Dobrze, powiem wam, bo i tak mnie będziecie o to męczyć. Na ulicy spotkałam Fernando Torresa.
- TEGO Fernando Torresa ? Gracza Chelsea ? – dziewczyny nie mogły uwierzyć. – Opowiadaj dalej !
- Stałam sobie spokojnie na ulicy i sprawdzałam coś w telefonie, nagle znalazłam się na ziemi, bo ktoś mnie przewrócił, oczywiście swoim zwyczajem puściłam wiązankę polskich przekleństw, spojrzałam do góry i zobaczyłam stojącego nade mną Fernando, winowajcę mojego upadku. Poprosiłam go o autograf, a on w ramach przeprosin zaprosił mnie na kawę i tak się zagadaliśmy, że zupełnie nie zwracaliśmy uwagi na upływający czas. W końcu jednak stwierdziłam, że czas wracać, Fernando mnie odprowadził. Ot i cała historia.
- Wow, nie mogę uwierzyć i co, umówiliście się może na kolejne spotkanie ? Pasujecie do siebie, już sobie wyobrażam wasz ślub, mogę być druhną, prawda ? – rozmarzyła się Sandra.
- Sandra, ogarnij się trochę, przecież ja go dopiero poznałam, poza tym dzieli nas 10-letnia różnica wieku, a także miejsce zamieszkania, zresztą zaczynam od października studia, nie mam czasu na facetów – stwierdziła Iza. W rzeczywistości jednak miała ten cień nadziei, że może coś się zacznie dziać pomiędzy nimi.
- A co ty tam masz w ręce ? Pokaż – Paulina zainteresowała się jej zeszytem i szybko wyrwała go Izie.
- Patrz, Sandra, numer telefonu, czuję, że jednak coś się święci, ja też chcę być druhną – uśmiechnęła się Paulina. – Iza, mam nadzieję, że do niego zadzwonisz, jeśli nie dzisiaj to chociaż jutro.
- Może, jeszcze nie zdecydowałam.
- Iza, taka szansa rzadko się trafia, to może być ten jedyny – Paulina jak zawsze zachowywała się jak romantyczka.
- Nie przesadzaj, ale dobrze, skoro mnie tak przekonujesz to jutro do niego zadzwonię – stwierdziła Iza i ucięła tę żenującą dyskusję.
Dziewczyny udały się do kuchni, gdzie przygotowały kolację, a następnie każda udała się do swojego pokoju. Jutro planowały wcześnie wstać, by spędzić dzień razem, pozwiedzać miasto, udać się na zakupy. Iza przed snem znowu zaczęła myśleć o Fernando. Zasnęła, ciągle mając w pamięci jego piękne czekoladowe oczy, którymi jeszcze kilka godzin wcześniej patrzył na nią.




 *

I kolejny beznadziejny rozdział, zresztą jeden z najkrótszych. Stwierdziłam, że ten blog wygląda strasznie pusto, więc zacznę wstawiać jakieś gify czy obrazki do postów. Poprzednie też urozmaicę. Zapraszam do czytania, obiecuję, że następny rozdział będzie dłuższy. 

środa, 16 lipca 2014

Rozdział III.

Z perspektywy Fernando:
- Torres, skup się się w końcu, w sobotę zaczyna się sezon, a z tobą się w ogóle nie da pracować ! – krzyczał na mnie zdenerwowany Mourinho po raz kolejny.
Taka sytuacja powtarzała się praktycznie na każdym treningu. Minęły już prawie dwa miesiące, a ja ciągle nie mogłem pogodzić się z odejściem Olalli, a właściwie z tym, że mnie zdradziła. Straciłem za jednym razem dwoje najważniejszych dla mnie ludzi – żonę i najlepszego przyjaciela. Z dziećmi też widywałem się bardzo rzadko, w końcu mieszkały teraz w Madrycie, a ja dalej byłem w Londynie. Z Sergio nie chciałem utrzymywać żadnego kontaktu, wiedziałem, że w przyszłym roku będę musiał spotkać się z nim na Pucharze Konfederacji, a jeszcze wcześniej na meczu towarzyskim. Póki co, nie chciałem przyspieszać tej chwili, dlatego ignorowałem wszelkie telefony od niego.
- Dobrze panowie, na dzisiaj koniec, jutro proszę być punktualnie o 12 na treningu, w sobotę gramy pierwszy mecz z Manchesterem United, szczegóły ustalimy jutro.  Do widzenia. – głos Mourinho wyrwał mnie z zamyślenia. Kochałem piłkę, ale w tamtym momencie ucieszyłem się z zakończenia treningu, gdyż kolejny raz skupiłem się na rozmyślaniu o majowym wydarzeniu.
- Hej, przyjdziesz może dzisiaj do mnie na PlayStation ? Organizuję taki męski wieczór – zaczepił mnie pod szatnią mój przyjaciel z drużyny David Luiz. Po odejściu Juana Mata bardziej go polubiłem i w końcu zaprzyjaźniliśmy się.
- Sorry David, nie dzisiaj, nie jestem w nastroju.
- Ciągle myślisz o tej zdradzie ? Chłopie , nie ta, to następna, tyle jest pięknych kobiet na tym świecie, widocznie Olalla nie była „tą jedyną” przeznaczoną dla ciebie – stwierdził jak zwykle optymistycznie podchodzący do życia David.
- Dzięki za pocieszenie – odpowiedziałem z kwaśną miną. – Z kobietami nie chcę mieć już póki co, nic do czynienia, wolę być sam.
- Jak tak sobie chcesz, jeszcze zmienisz zdanie, zobaczysz. To ja lecę, do zobaczenia – pożegnał się ze mną mój klubowy kolega.
Po prysznicu i przebraniu się z dresu treningowego w normalne ciuchy zabrałem swoją torbę i ruszyłem z powrotem do domu. Szedłem jak zwykle zamyślony, zapomniałem o całym świecie. Nagle kogoś potrąciłem i sam znalazłem się na ziemi. Usłyszałem głos dziewczyny i jakieś polskie przekleństwa, które czasem słyszałem podczas Euro 2012, więc domyśliłem się, że potrąciłem Polkę. Na ziemię spadł jej telefon, więc najpierw skupiła się na nim, na szczęście chyba wszystko było z nim w porządku. Dopiero potem podniosła głowę. Szybko wstałem i podszedłem do niej. Kiedy spojrzałem w jej piękne niebieskie oczy, moje serce zabiło mocniej. Nigdy się tak nie czułem, nawet przy Olalli.
- Przepraszam cię bardzo, zamyśliłem się nie zauważyłem cię, chodź pomogę ci wstać, nic ci się nie stało ?  – powiedziałem po angielsku z wyciągniętą dłonią. Dziewczyna zaczerwieniła się, chyba zrobiło się jej głupio z powodu użytych słów i najprawdopodobniej wiedziała, z kim ma do czynienia.
- Nie, nic, to ja cię przepraszam, jakbym wiedziała, kto mnie potrącił, w życiu nie użyłabym takich słów – powiedziała już po angielsku, chwyciła moją dłoń i wstała z ziemi.
- Wiesz, kim jestem ?
- Chyba wszyscy wiedzą, a już szczególnie kibice Chelsea, do których ja się zaliczam. Przepraszam, że pytam, ale czy mógłbyś dać mi swój autograf ? – dziewczyna zarumieniła się, najwidoczniej lubiła mnie jako piłkarza.
- Pewnie, nie ma sprawy, to dla mnie sama przyjemność. Masz może coś do pisania ?
- Proszę – podała mi zeszyt i długopis, które wcześniej wyciągnęła z torby.
- Nie zapytałem wcześniej, jak masz na imię ?
- Izabela, w skrócie Iza, tak możesz zapisać.
- Gotowe, proszę bardzo.
- Dziękuję, nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy – powiedziała uśmiechnięta. Domyślałem się, w końcu ja też miałem kiedyś swoich idoli i dla mnie ich autograf też byłby bardzo ważny.
- Skoro ja spełniłem twoją prośbę dotyczącą autografu, to teraz ja chciałbym cię o coś poprosić. W rewanżu za upadek zapraszam cię na kawę, zgodzisz się ?
- Hmm, dobrze – odpowiedziała Iza po chwili namysłu. Nie dziwiłem się, że się zamyśliła, w końcu raczej nie codziennie zaprasza cię na kawę ktoś dopiero poznany, chociaż w tym przypadku użyłbym raczej określenia „ktoś znany, ale dopiero zobaczony na żywo”.
W kawiarni spędziliśmy około 2 godzin. Iza była inna niż reszta dziewczyn, z którymi do tej pory miałem przyjemność gdzieś wyjść. Rozmawiając z nią czułem się tak, jakbym znał ją od zawsze. Gadaliśmy praktycznie o wszystkim. Dowiedziałem się, że pochodzi z Polski, a do Londynu przyjechała, by odwiedzić swoją siostrę cioteczną i przy okazji zjawić się na meczu jej ukochanego klubu, czyli Chelsea. Zaimponowało mi to, że interesowała się piłką, co jak co, ale takich dziewczyn jest mało, chociaż mogłoby wydawać się inaczej. Miała również podobny gust muzyczny, obydwoje uwielbialiśmy „mocniejszą muzykę”. Nagle Iza spojrzała na telefon.
- Cholera, miałam wyjść tylko na spacer, Paulina pewnie myśli, że umarłam lub ktoś mnie porwał, muszę już wracać do domu.
- Odprowadzę cię, podaj mi tylko adres Pauliny, znam Londyn bardzo dobrze, a ty zapewne nie będziesz wiedziała, jak tam trafić – powiedziałem. Iza zgodziła się. Zapłaciłem za nasze kawy i ruszyliśmy do wyjścia.
- Nie obraź się, ale twoja żona nie jest zazdrosna, że po treningu nie wracasz prosto do domu, tylko włóczysz się po mieście ze swoją fanką ? – zapytała Iza podczas drogi powrotnej.
- Wiesz… Ja już nie jestem z Olallą.
- Ojej, przepraszam, nie wiedziałam.
- W porządku, w końcu muszę się pogodzić z jej odejściem, zdradziła mnie z moim najlepszym przyjacielem Sergio Ramosem i wyjechała z nim do Madrytu.
- Musi ci być ciężko, prawda ? W końcu tyle lat byliście razem.
- Pomimo że minęły już prawie 2 miesiące od jej odejścia nie było godziny, żebym o niej nie myślał. Wróć: nie było aż do teraz. Tak dobrze mi się z tobą rozmawiało, że całkiem o niej zapomniałem.
- Miło mi to słyszeć, szczerze to nie sądziłam, że jesteś taki normalny, jesteś jednym z najlepszych piłkarzy na świecie, a zachowujesz się jak zwyczajny człowiek. Chociaż zawsze wydawałeś mi się bardzo skromnym człowiekiem i nie wyglądałeś na „piłkarza celebrytę”
- Fajnie, że spełniłem twoje oczekiwania, rzeczywiście, nigdy nie zależało mi na rozgłosie i na imprezach, ważniejsza była zawsze dla mnie moja rodzina. O, to już tutaj.
W końcu znaleźliśmy się pod właściwym adresem.
- Dzięki za mile spędzony czas, szczerze to do tej pory nie mogę uwierzyć, że w ogóle cię poznałam, nigdy nie przypuszczałam, że to może mieć miejsce.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Tak w ogóle to zobaczymy się jeszcze ?
- Zapewne w sobotę na meczu – Iza uśmiechnęła się.
- Nie chodzi mi o mecz.
- Domyśliłam się, nie wiem, może się zobaczymy, a może nie – odpowiedziała z tajemniczą miną.
Czułem, że Iza  chciałaby się ze mną spotkać, ale w tym momencie po prostu mnie podpuszczała, może bała się zaproponować kolejne spotkanie, cóż, znała mnie raptem od kilku godzin.
- Teraz już naprawdę muszę lecieć, do zobaczenia na meczu.
- Do zobaczenia, może nawet wcześniej – powiedziałem z uśmiechem. Iza go odwzajemniła i weszła do domu.
Wcześniej tego dnia pomyślałem, że nie chcę mieć już przez dłuższy czas z kobietami nic do czynienia. W tej chwili nie byłem już tego taki pewien. Przypomniały mi się słowa Davida, że jeszcze zmienię zdanie, czyżby był jakimś cholernym jasnowidzem ? Pomyślałem sobie: „Torres, masz 29 lat, a ta dziewczyna wygląda na jakieś 18, co ty sobie w ogóle wyobrażasz, zachowujesz się jak jakiś nastolatek, a po drugie ona nawet nie mieszka w Londynie”. Głupi mózg, jak zawsze miał rację. W tym momencie jednak nie chciałem słuchać rozumu, miałem nadzieję, że Iza do mnie zadzwoni, gdyż w jej zeszycie pod autografem zostawiłem swój numer telefonu, cóż, zapomniałem wziąć jej numeru.  W towarzystwie tej dziewczyny zapomniałem o całym świecie, a co dopiero o wzięciu do niej numeru. Teraz wszystko pozostawało w rękach Polki.

*

Pierwszy rozdział, z którego jestem zadowolona w 100%, liczę na to, że dalej to już tylko lepiej będzie mi się pisać. Wreszcie po nudnym początku coś zaczyna się dziać :) Pozdrawiam i zapraszam do czytania i komentowania.